Sama już nie wiem, jak to jest z tym Bogiem - istnieje czy nie
istnieje, jest wszechpotężny czy nie jest wszechpotężny, jest miłosierny
czy nie jest miłosierny... W głowie mam kompletny mętlik, co chwila
przebiegają przez nią, niczym stado dzikich zwierząt, jakieś dziwne
myśli i teorie. Nie sądzę, by ktokolwiek z nas znalazł racjonalne rozwiązanie którejś z tych zagadek w czasie
trwania swojego życia. Jeśli komuś się wydaje, że dokonał tego
niewyobrażalnie trudnego zadania - niech zostawi tutaj komentarz.
Zanim postawię ostatnią kropkę w tym artykule, chciałabym wyjaśnić
parę ważnych kwestii. Nadal uważam, że dekalogu należy bezwzględnie
przestrzegać - no, może oprócz przykazań o Bogu. Jest to jedyna słuszna
instrukcja, jak należy żyć, by zachować czystość i spokój ducha. Nie
neguję ostatecznie wszystkiego, co wiąże się z religią chrześcijańską. W
Piśmie Świętym często można znaleźć pocieszenie, jakże ważne dla
strapionego człowieka, i - co najważniejsze - dużo ważnych podpowiedzi,
jak trzeba zachowywać się w życiu.
Kilka osób mogło uznać mnie za oszołoma, który wszędzie widzi teorie
spiskowe. Dlaczego? Ponieważ napisałam, iż Kościół jest organizacją
wymyśloną po to, by trzymać w ryzach władców państw i społeczeństwo.
Powiecie, że kłamstwo na taką dużą skalę nie może się powieść. A
jednak... Nie potrzeba wcale niczego wielkiego, wystarczy jedna,
charyzmatyczna osoba - symbol, która poprowadzi za sobą tłumy. Tak jak
do zatrzymania olbrzymiego, skomplikowanego mechanizmu wystarczy
kamyczek, który - rzucony sprawną ręką - dostanie się między turbiny.
Dobrze się domyślacie - piszę tu o Jezusie Chrystusie. Był on
człowiekiem o ciekawym życiu, niepowtarzalnej sile oddziaływania na
tłumy i barwnej osobowości, ale także potwornym kłamcą. Mimo tego,
uważam wiele jego nauk i przypowieści za bardzo mądre i pouczające.
Dużo osób napisało do mnie po publikacji mojego artykułu na poprzednim blogu. Jedna z nich stwierdziła, że to bardzo naiwne
myśleć, iż Kościół opłaca wszystkie "cuda". Jej zdaniem za
niewyjaśnialne zjawiska w pewnej części odpowiedzialne są niezbadane
dotąd zdolności ludzkiego umysłu. Przyznam, że w chwili pisania artykułu
o takiej możliwości nie pomyślałam, lecz teraz wydaje mi się ona
całkiem prawdopodobna...
Kilka osób próbowało mnie przekonać, że Bóg nie stworzył zła, że to
sami ludzie je stworzyli. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! To właśnie
dzięki Najwyższemu powstało zło (jeśli oczywiście istnieje) - umieścił
je w ludziach, a na dodatek otworzył mu furtkę do wyjścia na świat. Jak
odeprzecie ten argument, panowie chrześcijanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz