Dziecko homoseksualistów?
Na wstępie chciałem zaznaczyć, że nie jestem żadnym zacofanym,
nietolerancyjnym fanatykiem religijnym czy innym głupim
Pasibrzu...yyy... znaczy się czymś takim. Ba, wręcz przeciwnie, staram
się być obiektywny i tolerancyjny, ale po prostu mam swoje zdanie,
którym chcę się podzielić
Ostatnio sporo słyszy się o tym, by pozwolić parom homoseksualnym na
adopcję dziecka. Przedstawiane argumenty są jasne - takie rozwiązanie ma
same zalety: dziecko ma rodziców, wychowuje się w miłości, ma stworzone
odpowiednie warunki finansowe itp. Niby tak. Zapewne para
homoseksualistów da teoretycznie lepsze podstawy do rozwoju niż np. dom
dziecka. Jednak ja jestem PRZECIW takiemu pomysłowi. Dlaczego? Już
wyjaśniam. Jeśli para homoseksualistów adoptuje dziecko, to w zasadzie
na 100% będzie to dziecko albo w wieku przedszkolnym (0-7lat) lub też w
wieku szkolnym. Znaczy to, że dziecko albo w trakcie adopcji będzie
chodzić do szkoły lub też pójdzie do niej jakiś czas po tym. W związku z
tym zastanówmy się, jak zareagują jego koledzy, gdy wyjdzie na jaw, że
"Stasiek to ma dwóch tatusiów". Wierzcie mi, nie chciał bym być w skórze
tego dzieciaka. Wyśmiewane na każdej przerwie, pokazywane palcem,
popychane, bez kolegów itp. Spójrzmy prawdzie w oczy - dzieci bywają
okrutne, nie mają bowiem wyrobionych hamulców, które powstrzymałyby je
od niektórych zachowań. Możecie oczywiście spytać "a skąd ja niby to
wiem?". Posłużę się prostym przykładem - otyłość. Już chyba każdy wie, o
co mi chodzi. Mimo, że otyłość nie jest niczym niezwykłym, to jednak
często ludzie otyli (a szczególnie dzieci) są bezpodstawnie źle
traktowani przez rówieśników i nie tylko. Skąd to wiem? Nieraz słyszałem
uszczypliwe docinki, złośliwe komentarze czy inne przejawy
nietolerancji wobec osób otyłych. A co dopiero rodzice
homoseksualiści... Ale nie tylko dzieci mogłyby utrudniać życie takiemu
adoptowanemu dziecku. Pewnie niektórzy nauczyciele (a w zasadzie
nauczycielki - stare dewotki, których niestety jest sporo...) mogły by
zupełnie bezpodstawnie nie akceptować tego dziecka i np. stawiać mu
złośliwie gorsze oceny. Prawda jest taka - nasze (i nie tylko)
społeczeństwo do tego nie dorosło. Ale czy powinno dorosnąć? Czy
powinniśmy to zaakceptować? Rzeczą udowodnioną jest to, że do
prawidłowego rozwoju psychicznego, emocjonalnego itp. dziecko potrzebuje
OJCA I MATKI. Nie ojca i ojca czy mamy i mamy. Choć zaznaczyć należy,
że jakość rodziców heteroseksualnych bardzo często pozostawia wiele do
życzenia i nie dają oni możliwości prawidłowego rozwoju swojemu dziecku.
No bo faktem jest, że już chyba lepiej, by dwóch ojców rzeczywiście
wychowywało swoje dziecko, dbało o nie itp. niż np. nietrzeźwa matka
darła się bezpodstawnie na dziecko, a pijany od trzech dni ojciec lał je
pasem "na wszelki wypadek" czy "bo dzięki temu wyrośniesz na porządnych
ludzi jak tatuś" a potem taki dzieciak szwędał się po ulicach i
"wykręcał" z kolegami kasę... Wypadało by poruszyć jeszcze jedną kwestię
- mianowicie, czy tacy rodzice (homoseksualiści) nie próbowali by
"wpoić" swojemu dziecku homoseksualizmu, lub też, czy dziecko na skutek
obcowania z rodzicami nie przyjęło by sobie za wzorca rodziny
homoseksualnej i do tego wzorca nie dążyłoby nieświadomie w swoim życiu?
(Wierzcie lub nie, ale BARDZO dużo waszych obecnych i przyszłych
zachowań czerpiecie właśnie od rodziców, czy sobie zdajecie z tego
sprawę czy nie, ba, nawet czy chcecie tego czy nie to i tak w pewnym
stopniu będziecie postępować jak wasi rodzice. Skąd ja to niby wiem?
Moja dziewczyna studiuje pedagogikę i wiele rzeczy się od niej
dowiaduję, m.in. i to). Tak więc pod koniec tego wpisu sam mam
wątpliwości, czy rzeczywiście pozwolenie homoseksualistom na adopcje jest
takim złym pomysłem. (Choć bardziej jestem na "NIE") Nie pozostaje mi
chyba nic innego, niż stwierdzić, że w tym wypadku, jak chyba i w każdej
innej kwestii, są plusy i minusy. "Wszystko ma swoje uroki, nawet
betonowe bloki". Co Wy o tym sądzicie?
Zapraszam do polemiki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz